Rejestracja
•
Szukaj
•
FAQ
•
Użytkownicy
•
Grupy
•
Galerie
•
Zaloguj
Forum V-Rock Forum Strona Główna
»
Fanfiction
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Add image to post
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Tablica Korkowa
----------------
Ogloszenia
J-Fani
V-Rock
----------------
Zespoły...
Co? Gdzie? Kiedy?
Miyavi
Gazette
AnCafe
Dir En Grey
Vidoll
Panic Channel
LM.C
Ayabie
hide
Exist+Trace
Hyde
Teksty i Tłumaczenia
----------------
Teksty
Tłumaczenia
Z szuflady fana...
----------------
Fanfiction
Fanart
FanVideo
Tłumaczenia Ficków
Tłumaczenia tekstów
Kraj kwitnącej wiśni...
----------------
Japonia
Visual Key
Gothic Lolita
Styl Indies
Manga
Manga Art
Others;]
----------------
Pozostałe
Albumy
Download
----------------
Music
Video
Przegląd tematu
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
PROPHET
Wysłany: Czw 17:46, 08 Mar 2007
Temat postu: NICZEGO NIE BĘDZIE ŻAL (Toshiya)
If I could, then I would
I'll go wherever you will go
Way up high or down low, I'll go wherever you will go
If I could turn back time
I'll go wherever you will go
If I could make you mine
I'll go wherever you will go
+++
Nigdy nie zapomniał tej radości i wdzięczności w oczach Toshiyi, gdy zaproponował mu wspólne mieszkanie. Wiedział, że basistę przerażała metropolia, nie był do takiego zgiełku przyzwyczajony, nie potrafił się oswoić, wręcz bał, że utonie. Kyo zdziwiło to śmieszne uczucie w oczach czarnowłosego. Jego wzrok był taki wyraźny, tyle mówił, niepotrzebne były słowa.
Tak, Toshiya samym spojrzeniem potrafił przekazać wszystkie emocje, jakie nim targały. Ten żywy blask, który z nich bił po prostu nie pozwalał nie zwrócić na siebie uwagi. Wokalista na początku się tym nie przejął, człowiek jak każdy inny, tyle, że ma inne spojrzenie, inny jego wyraz, jednak.... minęło trochę czasu, a on coraz częściej przypatrywał się młodszemu. Co w nim takiego było? Może ten optymizm, może energia, która go rozsadzała.... Zarażał nią innych. Był niezwykły. Był kochany... Dlaczego go zatem znienawidził?
+++
Toshiya zaśmiał się głośno, zagłuszając odgłosy płynące z telewizora. Kyo zmierzył młodszego niewyraźnym wzrokiem, jednak zachował wszelkie słowa dla siebie. Nie lubił jego śmiechu, nie lubił jego głosu. Nienawidził wręcz. Zbyt szczęśliwe to wszystko było, Toshiya był zbyt szczęśliwy. Basista drażnił blondyna wszystkim, co robił. Wystarczyło nawet, żeby siedział nieruchomo, nie odzywając się ani słowem. Dlaczego zatem Kyo nie powiedział mu nigdy o tym?
Totchi machnął kilka razy głową, mrucząc coś do telefonu. Szeroki uśmiech wypłynął na jego słodką twarz, a oczy zaiskrzyły żywym blaskiem. Odłożył słuchawkę i dosłownie podbiegł do wieszaka, chwytając swoją skórzaną kurtkę.
- Kyo, idziemy! - zawołał radośnie wychylając się w stronę pokoju wokalisty - Kyo?
Czarnowłosy rozglądając się dokoła wkroczył do pomieszczenia, w którym siedział starszy.
- Nie chce mi się. - odburknął Tooru przyglądając się swojej kolekcji płyt.
- Wiem ^^. Ale i tak pójdziemy.
- Dlaczego? - prychnął wokalista wściekle łypiąc na Tota.
- Bo... - Toshiya zarumienił się lekko, po czym uśmiechnął szerzej - Bo nie chce mi się iść samemu, a już zamówiłem stolik.
- Idź z Die'm. - warknął zniecierpliwiony Kyo.
- Die właśnie robi brzydkie rzeczy z Kaoru i jakoś nie mam ochoty im przeszkadzać. - Totchi wzruszył lekko ramionami, po czym podszedł bliżej starszego - Co ci zależy? Przecież lubisz jeść, ja za wszystko zapłacę! Zobacz, będziesz miał porządną kolację za darmo.
- Toshiya... - Kyo przewrócił oczyma starając się znaleźć jakąś wymówkę - Nie jestem głodny.
- Zawsze jesteś. - basista wyszczerzył się jak głupek przeczesując włosy blondyna swoimi delikatnymi palcami - Chodź, nie marudź.
Toshiya nie mógł powstrzymać błogiego uśmiechu. Kyo wydawał mu się tak nieprzeciętnie słodki, taki zabawny, gdy był zły. Oczywiście, Toto wiedział, że wokalista był w podłym humorze, zdawał sobie sprawę, że starszemu wcale nie podobał się pomysł z wspólnym wypadem do restauracji. Jednak... chciał z nim spędzić trochę czasu, nawet nie musieli rozmawiać, byleby chociaż mógł siedzieć naprzeciwko blondyna i patrzeć na niego. Raczej nie bał się jego wybuchów wściekłości, był do nich przyzwyczajony...
- Mógłbyś przestać? - warknął Kyo, chwytając kieliszek z winem.
- Co...? - Toto zamrugał kilkakrotnie podpierając twarz na dłoniach.
- Tak się gapić...
- Nie lubisz, gdy ktoś na ciebie patrzy?
- Nie.
- Nie lubisz mnie?
- Też.
- Jedz, Kyo, jedz ^^. - Toshiya podsunął talerz z jedzeniem jeszcze bliżej Kyo.
Nie trzeba było blondynowi dwa razy powtarzać. Błyskawicznie zabrał się za posiłek, nie podnosząc wzroku na siedzącego naprzeciw uśmiechniętego basistę. Jak on nienawidził tego szczęśliwego wzroku, nienawidził, gdy Toshiya tak na niego patrzył. Kulił się pod tym spojrzeniem, czuł, że coś go rozsadza. Coś gniecie od środka, coś chce z niego wyjść, ale nie może. Chciałby się odezwać, ale coś blokowało mu mowę, wręcz zatykało usta, nie potrafił porządnie odpyskować młodszemu.
- Smakowało? - Toshiya wypił mały łyk wina, nie spuszczając wzroku z wokalisty.
- Może być. - starszy wzruszył lekko ramionami odwracając głowę w bok.
- Cieszę się. Masz ochotę gdzieś jeszcze pójść?
- ......! - Kyo odwrócił zszokowane spojrzenie na młodszego, po dobrej chwili burknął głupio - Tak, do domu.
- Dlaczego? Nie chcesz na przykład pochodzić sobie po parku?
- Nie. - blondyn machnął ręką na kelnera.
Gdy ten podszedł do ich stolika, zanim Totchi zdążył wykonać jakikolwiek ruch, wokalista zapłacił za kolację, wręczył nawet kelnerowi napiwek, po czym podniósł się z miejsca.
- Idziesz? - warknął Tooru.
Nieco zaskoczony Toshiya niepewnie narzucił kurtkę na swoje ramiona. Przez chwilę stał nieruchomo wpatrując się w plecy wychodzącego z restauracji Kyo, jednak po kilku sekundach uśmiechnął się lekko i podreptał za blondynem.
+++
Kyo objął jednym ramieniem przysuwającego się do niego coraz bardziej Toshiyę, jednak odwracając głowę lekko w bok, by nie patrzeć młodszemu w oczy. Drżał na całym ciele. Dlaczego? Był wściekły, że musiał znajdować się teraz tak blisko basisty. Nie podobało mu się to, ogólnie nie podobał mu się cały klip, ale pomysł z bawiącym się nim Toshiyą to już było przegięcie. Gdy młodszy dotknął nosem skóry na jego szyi, aż podskoczył, czując jak w nieprzyzwoicie błyskawicznym tempie napina się każdy mięsień w jego ciele. Nie wytrzymał, odepchnął młodszego lekko od siebie, po czym zerwał się z wielkiej kanapy i dosłownie pobiegł do garderoby.
+++
- Nie zauważy cię, znasz go. - mruknął Die bawiąc się włosami Toshiyi.
- On mnie nie lubi, prawda? - basista westchnął ciężko.
- Jeśli należy wnioskować po jego zachowaniu...
- Ale...ale on czasem jest inny... - szepnął Toshiya głosem pełnym nadziei.
- Kiedy? W jakiej sytuacji był inny? - Daisuke usiadł naprzeciwko przyjaciela; widząc jego twarz, na której wręcz walczyły ze sobą sprzeczne uczucia pogładził delikatnie jego policzek - Totchi, daj sobie z nim spokój. On ci tylko sprawi cierpienie. Kyo rani każdą osobę, która chce się do niego zbliżyć... On nie jest ciebie wart...
- Nie mów tak, Die... - wyszeptał Toto, czując jak coś ściska go od środka.
- Będziesz żałował tego straconego czasu.
- Nie. - odparł stanowczo młodszy - Niczego nie będzie mi żal. Sam wybrałem taką drogę, rozumiesz?
- Jak uważasz. - Die wzruszył lekko ramionami, modląc się jednak w myślach, by chociaż Toshiyę Kyo oszczędził.
+++
Kyo wypuścił z ust ciężki nikotynowy dym, co jakiś czas zerkając na zegarek. Wiedział, że za moment Toshiya zjawi się obok niego i zacznie zasypywać go pytaniami, dlaczego siedzi sam w nocy w opustoszałym parku, czy źle się czuje, czy nie ma już ochoty posiedzieć sobie z Totkiem przed telewizorem i tak dalej...
Leniwym ruchem przeczesał swoje jasne włosy. Westchnął głośno, słysząc za sobą szybkie kroki.
- Nie śpisz jeszcze? - mruknął nawet nie odwracając głowy.
- Nie, ja.... - Toshiya usiadł obok starszego.
- Szukałeś mnie. - dokończył Kyo od niechcenia, wyrzucając papierosa.
- No...tak. - basista podkulił nogi i otoczył kolana swoimi ramionami.
Zapadła nieprzyjemna cisza. Kyo wyciągnął kolejnego papierosa, po czym spojrzał na Toshiyę i podsunął mu paczkę pod nos. Basista wziął jednego szluga (ehehehehe ~P) i zapalił szybciutko.
- Dzięki... - mruknął z uśmiechem - Piękna noc, prawda?
- Po co tu przyszedłeś? - zapytał chłodno Kyo, gniewnie patrząc na wyższego.
- Przecież wiesz... szukałem cię... - odparł nieco zdezorientowany Totchi.
- Znalazłeś, teraz spadaj do domu. Jak ty wyglądasz, spójrz na siebie... - Kyo szturchnął lekko ramię młodszego, który ubrany był tylko w koszulkę z krótkim rękawkiem i jakieś podarte jeansy - Mogłeś chociaż kurtkę ubrać. Zaraz będziesz chory, idź do domu.
- Nie jest mi zimno. - Toto wzruszył lekko ramionami przysuwając się powolutku do wokalisty - Ale dziękuję, że się o mnie martwisz.
- Nie martwię. - burknął blondyn odsuwając się od młodszego - Ale Kaoru się wścieknie, jeśli na coś zachorujesz i nie będziesz zdolny do gry.
- Nie będę chory, chcę tu z tobą posiedzieć. Proszę... - Toshiya uśmiechnął się niewinnie.
Ten wzrok, znowu to spojrzenie, którego Kyo tak bardzo nienawidził. Wokalista zagryzł gniewnie wargi, odwracając głowę. Nie wytrzymał jednak długo. Spojrzał ukradkiem na basistę. Z bardzo niemiłym uczuciem w sercu dojrzał jego lekko drżące z zimna ramiona, pokryte gęsią skórką ręce, i parę wydobywającą się z ust. Westchnął głośno. Dobrze wiedział, że to się tak skończy.
Przeklnął pod nosem zsuwając kurtkę ze swoich ramion. Toshiya obadał starszego pełnym zdziwienia wzrokiem, gdy ten narzucił na niego swoją katanę.
- A-arigatou... - szepnął po chwili czarnowłosy.
Kyo w końcu podniósł się z miejsca i ruszył przed siebie. Totchi jedynie warknął pod nosem coś niemiłego i pobiegł za starszym.
Przez chwilę szli w milczeniu obok siebie, aż w końcu basista nie wytrzymał. Z bijącym w niezdrowym rytmie sercem zbliżył się jeszcze bardziej do Kyo, a po niespełna kilku sekundach stanowczo chwycił jego zmarzniętą dłoń, łącząc palce wokalisty ze swoimi. O dziwo niższy nie cofnął ręki, ale również nie wykonał żadnego innego ruchu. Toshiya zagryzł wargi, modląc się, by wokalista nie zmieszał go za to z błotem.
Bez słowa doszli do domu, gdzie Totchi z niechęcią puścił dłoń Kyo. Wokalista nie raczywszy nawet spojrzeć na młodszego udał się prosto do swojej sypialni.
- Oyasumi... - szepnął Toshiya zatrzymując wzrok na drzwiach pokoju blondyna.
+++
- Oj, Shin-chaaaaaaan, no nie smuć się... - parsknął głupio Toshiya chwytając puszkę z piwem i jednocześnie obejmując nieco naburmuszonego perkusistę - Masz, wypij sobie, wiem, że to lubisz :]...
Kyo z niewyraźnym wyrazem twarzy przypatrywał się muzykom, głównie jednak obserwując dokładnie każdy ruch Toshiyi. To było normalne. Gdy basista widział, że kogokolwiek opuszcza chociaż na chwilę humor - starał się go poprawić, starał się sprawić, by dana osoba się uśmiechnęła. Miał coś w sobie takiego, że gdy patrzył na innych, nie mogli powstrzymać wstępującego na twarz 'rogala'. Jedynie Kyo jakoś nie bawiła cała ta sytuacja. Nie bawiły go radosne spojrzenia Totchi'ego, nie lubił patrzeć na jego uśmiech. Bardziej go drażnił, niż poprawiał humor.
Zastanawiał się właśnie jakby tu niezauważalnie opuścić klub, gdy nagle ktoś pojawił się niebezpiecznie blisko niego. Nie musiał nawet odwracać wzroku, by wiedzieć kto to. Toshiya zawsze kręcił się obok, zawsze zachowywał małą odległość między nim a sobą, a gdy był pijany nie tylko siedział przy Kyo, ale bywało, że posuwał się nieco dalej. Tak, jak teraz, gdy powolnie położył głowę na jego ramieniu, obejmując dłońmi dłoń starszego.
Wokalista spojrzał na Die'a, ciągnącego Kaoru do jakiegoś pomieszczenia, a zaraz potem przeniósł wzrok na Shinyę, który zatracił się w podejrzanym tańcu z kimś, kogo twarzy nie znał.
Kyo powoli przymknął oczy. Kiedy to pierwszy raz pozwolił Toshiyi zbliżyć się do siebie? Pamiętał to bardzo dobrze. Leżeli na kanapie oglądając telewizję, słuchał wtedy Tota, jego monologu, słuchał pytań, na które nie odpowiadał, słuchał jego wzdychania, jego jęczenia, dlaczego go ignoruje, jego śmiechu wywołanego niczym... Wtedy po raz pierwszy Toshiya przytulił się do niego, zacisnął dłoń na jego koszulce, uśmiechnął się szeroko i po prostu zasnął, wsłuchując się w bicie serca starszego.
Nie odepchnął go wtedy, nie odsunął od siebie... Dlaczego? Bo było mu dobrze, bo dobrze się czuł z czarnowłosym przy boku, bo to dziwne ciepło łaskoczące jego serce podobało mu się...
To uczucie do tej pory nawiedzało go za każdym razem, gdy młodszy zbliżał się do niego.
Bo wtedy, tak, jak teraz czuł się lekko, czuł, że mógłby się rozpłynąć... Dlatego właśnie nienawidził Toshiyi. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przy nim wymiękał. To była jedyna osoba, której udało się sprawić, by Kyo na moment zapomniał o całym świecie, by zatracił się tylko w bliskości ich ciał.
Nie, nigdy nie dał tego po sobie poznać, jak Toto działa na niego. Po co? I tak Toshiya z pewnością się domyślił, nie był głupi ani ślepy.
Nie wiedział, czy kiedykolwiek żałował, że pozwolił młodszemu na to wszystko. Z jednej strony znalazł swoją słabość, z drugiej jednak.... gdyby nie basista...czy kiedykolwiek jego nieludzkie, lodowate serce stopniałoby chociaż na moment?
Z nieco niewyraźnym wyrazem twarzy odgarnął czarną grzywkę z czoła młodszego, by spojrzeć na jego twarz. Młodszy podniósł głowę.
- Pijany jesteś, Toshiya. - mruknął Kyo widząc nieco senne oczy basisty.
- Pijany czy nie... - Toto oparł czoło na ramieniu starszego po czym szepnął wyraźnym głosem - I tak wszędzie za tobą pójdę...
Kyo uśmiechnął się lekko, ni to chłodno, ni z uczuciem. Objął czarnowłosego i mocno przytulił do siebie, chowając twarz w jego włosach.
- Głupi... - cichy szept wyrwał się z mocnego gardła blondyna, lecz nie wiedział, czy to określenie skierował do Toshiyi, czy może do siebie samego.
Toto podniósł ciężko głowę i spojrzał w wielkie, czekoladowe oczy. Po chwili niepewnie zbliżył się do starszego i delikatnie musnął swoimi wargami jego, a następnie ponownie zatopił się w jego spojrzeniu. Tym razem to wokalista się uśmiechał, lecz dziwnie, niezrozumiale.
Toshiya oparł swoje czoło o jego, pocałował go po raz kolejny, po czym wyszeptał:
- Nie będziesz żałował, Kyo...? Nie będziesz?
Tooru jedynie mocniej objął młodszego, musnął ustami jego szyję i przytulił go do siebie. Nie dostrzegł łez, płynących po rozgrzanych policzkach Toshiyi.
***
~OWARI
***
A kwestię, czy Kyo żałuje czy nie pozostawiam Czytelnikom ^0^. Sami sobie odpowiedzcie.
Proszę o komentarzeeeee!!!!!!!!
****************
by PROPHET
zaiba@o2.pl
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Design by
Freestyle XL
/
Music Lyrics
.
Regulamin