PROPHET
obeznany w branży
Dołączył: 27 Lut 2007
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdansk
|
|
THERAPY |
|
THERAPY
Ze szczególną dedykacją dla Hikaru i Jade,
Bo są dla mnie lekiem na wszystko ;]
+++
Tatsurou opierając się o framugę drzwi spojrzał na szykującego się do wyjścia młodego mężczyznę. Gdy ten podniósł głowę, czarnowłosy mrugnął do niego i uśmiechnął się lekko. Mężczyzna podszedł do Tatsu, dotknął dłonią jego twarzy i pochylił się, by go pocałować, jednak ten odwrócił głowę w bok.
- Nie całuję się – powiedział chłodno i popchnął lekko mężczyznę, by ten już wyszedł.
- Może umówilibyśmy się na kawę? – zawołał wyproszony, jednakże Tatsurou bez słowa zamknął mu drzwi przed nosem.
+++
- Nie możesz tak cały czas. Zobaczysz, że w końcu obróci się to przeciwko tobie – mruknął pod nosem Miya stawiając przed Tatsurou kubek wypełniony gorącą herbatą.
- O, dziękuję, mamo! – parsknął czarnowłosy odchylając głowę do tyłu. – Może jeszcze powinienem pójść do zakonu, żeby odpokutować swoje winy...?
- Tatsurou, daj spokój – Miya skrzywił się z niesmakiem. – Ludzie to nie zabawki....
- No i?
- Traktuj kogoś tak, jak sam chciałbyś być traktowany.
- Przestań, bo się wyrzygam – Tatsurou prychnął pogardliwie. – Od kiedy zrobił się z ciebie taki dobry człowiek?
Miya nie odpowiedział, jedynie chwycił swój kubek i wypił łyk herbaty.
- Jestem młody, wolny i chcę korzystać z życia.
- Ale nie w ten sposób, Tatsurou – Miya spojrzał przyjacielowi w oczy. - Nie obchodzi cię, że kogoś ranisz?
- Nie – suchy głos Tatsurou aż denerwował. – Dlaczego nagle zacząłeś przejmować się czyimiś odczuciami?
- To, że nie pokazuję emocji, nie znaczy, że ich nie mam. I że nie widzę ich u innych.
- Wzruszające, zaraz się rozpłaczę – czarnowłosy wstał z kanapy i podszedł do okna. – Skończmy ten temat, Miya, wiesz, że nie przestanę. Chcę sobie poużywać. Za niedługo będę miał zmarszczki, obwisłe mięśnie, kruszące się kości i pojawią się problemy ze wzwodem, HALO! Chcę poczuć, że jestem młody!
- Wykorzystując innych? – Miya pokręcił głową. – Nie możesz sobie znaleźć jednej osoby, z którą będziesz sypiał i którą będziesz szanował? Wierz mi, to przyjemniejsze od traktowania ludzi jak zabawki.
- A ty niby skąd możesz o tym wiedzieć? – Tatsu parsknął śmiechem. – Też nikogo nie masz.
Miya jedynie wzruszył ramionami.
- ...taką mam nadzieję... – dodał ostrożnie czarnowłosy i przyjrzał się uważnie przyjacielowi, jednak nie mówiąc już ani słowa.
+++
Tatsurou chwycił teczkę z dokumentami, jaką podała mu sekretarka i wszedł do swojego biura. Nie zdziwił się, gdy zastał tam siedzącego na fotelu naprzeciwko biurka Miyę.
- Kawy? – zapytał zamykając za sobą drzwi.
- Jak zawsze – mruknął pod nosem Miya spoglądając kątem oka na wyższego mężczyznę.
- To sobie zrób, tam stoi czajnik – Tatsurou kiwnął głową w kierunku czajnika i usiadł za biurkiem otwierając teczkę.
- Zakładam, że głęboko przemyślałeś naszą wczorajszą rozmowę – westchnął Miya ciężko podnosząc się z fotela.
- Taa, strasznie i jak zwykle doszedłem do optymistycznego wniosku, że stanę się dobrym człowiekiem i przestanę wykorzystywać niewinne istoty – odparł czarnowłosy znudzonym głosem. – Wiesz, że Himawari ukradł mi adwokata? Skurwiel ma za dużo kasy i nie wie co z nią zrobić.
- To straszne, podaj go do sądu.
- Himawari’ego czy adwokata?
- Jednego i drugiego.
- Tak zrobię. Korupcja się szerzy. Przecież to są kpiny, miałem się nim posłużyć w najbliższej rozprawie, a tu klocek. I zostałem bez adwokata. I to, żeby chociaż ktoś porządny mi go sprzątnął, a tu taki... – Tatsurou pokiwał głową z dezaprobatą. – Jak przegramy będzie źle...
- Jesteśmy zaproszeni na imprezę – Miya ponownie usadowił się naprzeciwko przyjaciela.
- Jak ty wiesz, czego mi trzeba w takich momentach – Tatsurou pociągnął nosem i chwycił kubek, który przed chwilą postawił przed sobą Miya. - U kogo?
- Takayasu, hej, to moja kawa.
Tatsurou wypił łyk i skrzywił się okropnie.
- Masz, zabierz ją sobie – czarnowłosy odstawił kubek wzdrygając się lekko. – Takayasu? U tego idioty?
- Przynajmniej dużo ludzi będzie – Miya wzruszył ramionami.
- Mój przyjacielu – Tatsurou pochylił się do Miyi i spojrzał na niego z politowaniem. – To człowiek, którego rozwój zatrzymał się na etapie pięciolatka, nie mów mi, że się zgodziłeś.
- Przecież nie musimy z nim rozmawiać...
- Wiedziałem – Tatsurou pokręcił głową i powrócił do przeglądania papierów.
- Co ci szkodzi?
- Węszę jakiś plan, Miya – Iwagami uważnie przyjrzał się siedzącemu naprzeciwko niego mężczyźnie. – Yaguchi Masaaki, co pan knuje?
- Nie chce mi się iść samemu – Miya wzruszył obojętnie ramionami.
- To nadal jest podejrzane.
Miya uniósł jedną brew i spojrzał wymownie na przyjaciela.
- No dobra – westchnął Tatsurou. – Ale nie wymagaj ode mnie, żebym był miły dla tego ciecia.
+++
Miya uważnie rozejrzał się dookoła poszukując wzrokiem Tatsurou. Niestety bez skutku. Spodziewał się, że przyjaciel mu zniknie, ale miał nadzieję, że jednak uda mu się nad nim zapanować i powstrzymać go od tego, co zapewne właśnie robił.
Mężczyzna westchnął ciężko i, rezygnując z poszukiwań, podszedł do niewielkiego stolika po czym chwycił pierwszą lepszą szklankę z drinkiem.
- Imprezy są do dupy – stwierdził krótko i pociągnął kolejny łyk.
- Zgadzam się w zupełności...! – usłyszał nagle głos gdzieś z okolic ziemi.
Unosząc z zaciekawieniem brew, Miya spojrzał w dół. Spod jakichś krzaków wystawały nogi. Miya lekko szturchnął jedną z nich własną stopą. Nogi poruszyły się gwałtownie, a sekundę później z krzaków wyłonił się jakiś chłopaczek w ogrodniczkach i, co od razu przykuło uwagę Miyi, z bardzo specyficzną fryzurą.
- Cześć – mruknął niemrawo Miya, uważnie obserwując obcięte na wzór hełmu blond włosy chłopaka. – Co tu robisz?
- Hej! – blondyn uśmiechnął się szeroko i wstał. – Zostałem zaproszony...
- Pytałem, co robisz w krzakach.
- A, czytałem książkę – to mówiąc chłopaczek pokazał Miyi jakieś czytadło rozmiarów encyklopedii.
- Na imprezie? – Miya uniósł z zaciekawieniem brew.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty – blondyn wzruszył ramionami otrzepując spodnie. – Wszyscy albo leżą przy kiblach zalani w trupa, albo... – chłopak pochylił się konspiracyjnie do Miyi i po chwili, lekko zarumieniony, wyszeptał. – albo się kochają...
Miya pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym zapytał:
- A ty nie masz zamiaru?
- Zamiaru...? – blondyn spojrzał pytająco na rozmówcę.
- No...iść się z kimś...jak to ładnie określiłeś: kochać...?
Policzki chłopaka nabrały krwistego koloru, podczas gdy ten pokiwał gwałtownie głową, spuszczając wzrok.
- N-nie... nie w takim miejscu i nie z byle kim – wymamrotał niepewnie.
Miya uśmiechnął się lekko pod nosem. „Idealny...” przeszło mu przez myśl.
- Jestem Miya – przedstawił się wyciągając dłoń do zarumienionego blondyna.
- Aaa...Yusuke, znaczy, mów mi Yukke – ten ponownie podniósł wzrok i uścisnął dłoń Miyi uśmiechając się pogodnie.
- Miło mi. Słuchaj, Yukke, zgubiłem znajomego, więc jeśli nie masz nic innego do roboty możesz pomóc mi go szukać.
- Dobry pomysł – westchnął Yukke. – bo ja właściwie swojego też zgubiłem, może się gdzieś przy okazji znajdzie...
Miya mrugnął do blondyna i razem ruszyli na poszukiwania.
Yukke z głośnym westchnieniem opadł na kanapę w salonie.
- No i przepadł... jeden i drugi – wymamrotał przygładzając sobie spodnie.
Miya w odpowiedzi jedynie pokiwał z politowaniem głową, po czym postąpił kilka kroków ku uchylonym drzwiom do jakiegoś pokoju. Położył dłoń na klamce, otworzył drzwi na oścież i zamarł w bezruchu.
- Dlaczego nie jestem zdziwiony...? – wymamrotał do siebie.
Nie minęła nawet sekunda jak Yukke zjawił się przy nim. Ominął go i spojrzał na to, na co patrzył Miya. Dopiero po chwili otrząsnął się z szoku. Zaciskając pięści, tupnął głośno i krzyknął:
- TY DZIWKO!
Leżący na wielkim łóżku mężczyźni oderwali się od siebie i jednocześnie spojrzeli w stronę drzwi. Miya parsknął śmiechem na widok ogłupiałej miny swojego przyjaciela, który tak się zarzekał, że słowem się do „ciecia” nie odezwie, a teraz leżał z nim w jednym łóżku.
- Przepraszam, do kogo to było? – wymamrotał Tatsurou, po czym, nie oczekując odpowiedzi, spojrzał na leżącego na nim mężczyznę, wydał z siebie odgłos obrzydzenia i brutalnie zepchnął z siebie tymczasowego kochanka.
- Do obu – zaśmiał się Miya. – Ubierajcie się, panowie. Jestem pewien, że zdążyliście otrzeźwieć i nie macie ochoty tego kontynuować.
Popchnął oburzonego do granic możliwości Yukke i razem wyszli z pokoju, z którego po chwili zaczęły dochodzić dzikie wrzaski Tatsurou.
- Nie mogę uwierzyć, Satochi! – wybuchł Yukke, gdy dwaj mężczyźni z obrzydzeniem na twarzach wyszli z pokoju. – Jak mogłeś? Obiecałeś, że już nie będziesz się puszczać!
- Oj raz się zdarzyło... – Satochi wzruszył ramionami i chwycił stojącą na najbliższym stoliku butelkę z wodą mineralną.
- RAZ?! Chciałeś chyba powiedzieć KOLEJNY RAZ! – wrzasnął blondyn podchodząc bliżej przyjaciela. – I znowu z JAKIMŚ nieznajomym!
- Co to za dziewica? – wymamrotał Tatsurou pochylając się do przyglądającego się wszystkiemu Miyi.
- A tam nieznajomy, niestety się znamy – wybąkał Satochi, najwyraźniej niezadowolony z tego faktu.
- Znacie się! – prychnął Yukke. – Może nie znasz go na tyle dobrze, by na przykład stwierdzić, czy nie ma jakiegoś syfilisu, czy czegoś...!
- O WYPRASZAM SOBIE! – wybuchł nagle Tatsurou, ignorując Miyę, który najwyraźniej nie mógł opanować wybuchu śmiechu. – Jestem zdrowy!
- Nosiciele HIVa też tak mówią! – oburzył się Yukke odwracając twarz w stronę czerwonego ze złości Tatsurou. – Zrób badania to ci uwierzę.
- Niczego nie będę robił, mi na twoim zaufaniu nie zależy! – fuknął Tatsurou i podszedł bliżej blondyna. – I ci powiem, dziewico, że bardziej obawiałbym się tych syfilisów i innych od niego! – wskazał ruchem głowy na Satochi’ego, na co ten postąpił krok ku nim.
- Nie mów do mnie dziewico! – Yukke poczuł jak palą go policzki.
- A co? Może nieprawda? – Tatsurou uniósł brew w powątpiewającym wyrazie.
- Nie twój interes! – blondyn zarumienił się jeszcze bardziej. – Kim ty w ogóle jesteś?!
- A właśnie, zapomniałem was sobie przedstawić – odezwał się spokojnie Miya i podszedł do mężczyzn. – To jest Yukke, a to mój przyjaciel – Tatsurou.
Yukke skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał wyzywająco na Tatsurou, który najwyraźniej nic sobie z tego nie zrobił, bo odwrócił się plecami do blondyna i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
- Nie dość, że niepewny zdrowotnie to jeszcze prostak – obruszył się Yukke, na co Tatsurou gwałtownie się odwrócił i już chciał szybkim krokiem ruszyć w jego stronę, jednak został momentalnie powstrzymany przez Miyę.
- Co za łachudra – warknął czarnowłosy.
- I co? Dziewicę byś uderzył? – odparł Yukke przedrzeźniającym tonem.
- Znam lepsze sposoby – Tatsurou uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- NIE DLA PSA KIEŁBASA! – krzyknął Yusuke ponownie czerwieniejąc na twarzy.
Tatsurou wybuchł pełnym politowania śmiechem i, skinąwszy na Miyę, wyszedł z mieszkania.
Miya machnął ręką na pożegnanie i podążył śladami przyjaciela.
+++
- Mogłeś być dla niego trochę milszy – odezwał się Miya dla leżącego na kanapie Tatsurou. – To całkiem sympatyczny chłopak.
- Jaki chłopak? – mruknął Tatsurou przeglądając spokojnie gazetę.
- Yukke.
- Nie znam żadnego Yukke.
- Ten z imprezy u Satochi’ego – przypomniał Miya podejrzanie rozradowanym głosem.
- Nie kojarzę – odparł stanowczo czarnowłosy i odchrząknął głośno.
- Daj spokój, Tatsu. Aż tak bardzo cię uraziła taka niewinna dziewica? – Miya zaśmiał się cicho.
Tatsurou nie odpowiedział.
- Oooo, mamy mega focha? – Miya parsknął donioślej. – Tacy ludzie zostają w pamięci, co?
- Miya, czytam.
- Nie udawaj, że potrafisz – Miya zabrał gazetę z rąk przyjaciela i usiadł obok niego. – Uraziłeś tego chłopaka.
- A on mnie nie?! – Tatsurou wyraził pełną dezaprobatę. – Wyskoczył do mnie z SYFILISEM!
- Pewnie dba o najmniejsze szczegóły... i rozumiesz, higieniczny, te sprawy – Miya z trudem powstrzymał śmiech.
- Nie obchodzi mnie to – fuknął Tatsurou. – Czuję się obrażony. I wściekły. Potrzebuję rozładowania.
- Tatsu, ja cię proszę... – Miya westchnął, gdy czarnowłosy wstał z kanapy.
- Potrzebuję – wyszeptał Tatsurou i wyszedł z mieszkania zostawiając Miyę samego.
+++
Tatsurou odwrócił głowę na bok i spojrzał na osobę leżącą po jego prawej stronie. Zupełnie obcy, młody mężczyzna dyszał ciężko, ale na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Tatsurou skrzywił się z niesmakiem i podniósł do pozycji siedzącej.
- A ty dokąd? – zapytał radośnie mężczyzna podczołgując się do czarnowłosego i obejmując jego talię.
- Do domu – odparł krótko zapytany i chwycił swoje spodnie.
- Zostań do rana – nalegał mężczyzna. – Zrobię ci śniadanie...
Tatsurou prychnął pogardliwie, nałożył na siebie bluzę i wyszedł z pokoju.
Krocząc powoli ciemną ulicą, Tatsurou spoglądał ponuro w okna mijanych pubów i klubów. Głosy ludzi tam będących jednym uchem mu wlatywały, drugim wylatywały. Całkowicie obojętnie zatrzymał się przy którymś pubie i po chwili namysłu wszedł do środka. Usiadł przy barze i zamówił piwo. Niedługo musiał czekać aż ktoś się do niego przysiądzie. Zniesmaczony towarzystwem jakiegoś podpitego chłopaczka, Tatsurou chwycił swoje piwo i powędrował gdzieś w ciemny kąt klubu. Zrobiło mu się niedobrze.
Jak tajfun wpadł do męskiej toalety, otwierając w biegu drzwi najbliższej kabiny. Prawie się wywracając, kurczowo chwycił sedes, pochylił się nad nim i zwymiotował.
- Ej, kolego, wszystko ok.? – usłyszał nad sobą czyjś głos.
Przetarł dłonią usta i zamknął oczy, ciężko łapiąc powietrze. Poczuł, jak osoba pochylająca się nad nim odgarnia mu włosy z twarzy i delikatnie odwraca go w swoją stronę. Spojrzał w górę i zamarł. Czy pech go prześladuje czy to tylko cholerny zbieg okoliczności, że ze wszystkich pubów w mieście musiał trafić akurat na ten jedyny, w którym się właśnie bawił...
- Yukke? – wymamrotał krzywiąc się z niesmakiem.
- Jestem pod wrażeniem, nawet pamiętasz jak mam na imię – blondyn wyprostował się i wyciągnął dłoń do Tatsurou. – Wstawaj z tej podłogi, bo się przeziębisz.
Tatsurou bez słowa chwycił dłoń blondyna i pozwolił, by ten pomógł mu wstać. Yukke wyciągnął z kieszeni chusteczkę, zamoczył ją w zimnej wodzie i przyłożył do twarzy czarnowłosego.
- Co robisz? – prychnął wyższy jednak nie odsunął się nawet o milimetr.
- Mi to zawsze pomaga, jak jestem w tym stanie – Yukke uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał w oczy Tatsurou. – Przepraszam za tego syfilisa. Poniosło mnie, po prostu denerwuje mnie to, że Satochi sypia z kim popadnie... Potem się nabawi jakichś choróbstw...
Tatsurou pokiwał głową w odpowiedzi. Nagle poczuł się dziwnie patrząc w wielkie oczy tego kompletnie nieznanego mu chłopaka.
- Nie jesteś zły? – Yusuke spojrzał uważnie na wyższego.
Ktoś wszedł do łazienki, spojrzał na nich, a po chwili zniknął w którejś z kabin. Tatsurou spuścił wzrok i uśmiechnął się pod nosem.
- Nie, nie jestem – odparł cicho i wyszedł.
+++
- Stał i gapił się na mnie! – wybuchł Tatsurou chodząc w kółko po salonie. – Jak sroka w gnat się wpatrywał! I czekał aż się odezwę, a ja nie mogłem, po prostu nie mogłem!
- Dlaczego nie mogłeś? – zapytał spokojnie Miya, przeglądając jakąś gazetę.
- Nie wiem!!!
- A ja wiem – westchnął beznamiętnie Miya. – Chciałeś go puknąć.
- A w życiu! – Tatsurou wymusił wzdrygnięcie.
- No jasne, wmawiaj sobie – Miya parsknął cicho. – Chciałeś, ale nie mogłeś. Jest dla ciebie za niewinny.
- Wal się, dupku – Tatsurou usiadł na kanapie naprzeciwko przyjaciela. – Skąd ten koleś się wziął?
- Czemu byłem pewien, że się nim zainteresujesz?
- On mnie nie obchodzi – żachnął się czarnowłosy. – Po prostu zapytałem... zresztą, nieważne.
- A właśnie, jutro wieczorem w klubie Rock Night ma wystąpić jakiś ciekawy zespół... Ktoś mi ich polecał – Miya schował twarz za gazetą.
- Jak się nazywają? – zapytał beznamiętnie Tatsurou.
- Nie wiem, nie pamiętam – odparł krótko niższy, na co czarnowłosy machnął ręką. – I tak nie masz nic innego do roboty.
+++
Przepychając się przez tłum, Tatsurou i Miya jakimś cudem znaleźli wolną kanapę i od razu się na niej usadowili. Miya z zadowoleniem stwierdził, że są dostatecznie blisko sceny, żeby widzieć cały zespół, jednak Tatsurou to raczej nie wzruszyło. Cieszył się jedynie z tego, że kanapa stała gdzieś w rogu, w ciemnym miejscu, dzięki czemu raczej mało kto ich widział. Chwycił piwo, które przyniósł Miya i spojrzał na scenę, gdzie akurat wchodził zapowiedziany zespół. Zamarł w bezruchu.
- O patrz, znam tego jednego – parsknął Miya, jednak nie miał odwagi spojrzeć na twarz Tatsurou.
A Tatsurou patrzył. Jeden jakiś wychudzony z gitarą, drugi obleśny z pałeczkami, trzeci wymalowany i wystrojony z mikrofonem, czwarty jakby nietrzeźwy, ciągnący swoją gitarę za gryf, a piąty... piąty drobny, szczupły, ubrany na czarno, blond włosy charakterystycznie obcięte „od hełmu”, w dłoniach gitara basowa większa od niego samego, wyraz speszenia na twarzy i... i ten cholerny, niewinny uśmiech...
- Wiedziałeś – wymamrotał Tatsurou szturchając Miyę. – Wiedziałeś, że ON tu będzie!
- Ale dlaczego tak nerwowo od razu? – Miya wypił łyk piwa. – To tylko jeden mały, niewinny człowiek. On sobie tylko gra. Czemu się tak denerwujesz?
- Źle reaguję na jego osobę – warknął Tatsurou. – Po co mnie tu przywlokłeś?
- Żeby się zabawić – Miya spojrzał na twarz Tatsu, nie wróżyła niczego dobrego. – Zdaje się, że masz jutro rozprawę. Musisz się odprężyć...
Tatsurou opadł bezwiednie na oparcie kanapy. Nie podobało mu się to. Wcale a wcale. Zwłaszcza, że cały czas na niego patrzył. Patrzył na Yukke. Jak się rusza, jak gra, jak przesuwa palce po strunach i doszedł do wniosku, że chłopak ma talent. To też mu się nie podobało. Fakt, że skupił na tyle na nim swoją uwagę, żeby dochodzić do takich wniosków. Uśmiechnął się pod nosem obserwując jak ten podskakuje kompletnie nie do rytmu. „Zabawny...” pomyślał z rozbawieniem, po czym spoważniał momentalnie, jakby trzeźwiejąc z tych myśli.
- Nieźle grają, co? – usłyszał głos Miyi, jednak nie odpowiedział.
Jego uwagę przykuła jakaś dziewczyna, która uporczywie starała się dostać jak najbliżej małej pseudo sceny. Zmarszczył brwi obserwując uparte dziewczę, które nagle chwyciło Yukke za nogawkę, a już po chwili uczepiło się jego nogi.
- Ca za durna pijawka – warknął pod nosem, nie zauważył uśmiechu na twarzy spoglądającego na niego ukradkiem Miyi.
Yukke uśmiechnął się nieśmiało, po czym odsunął od dziewczyny i podniósł wzrok, by objąć nim klub. Co było do przewidzenia, nie minęło dużo czasu jak spostrzegł Miyę i Tatsurou. Zatrzymał na nich na moment wzrok, po czym, poważniejąc całkowicie, spuścił głowę i odwrócił się bokiem do widowni. Tatsurou nie musiał być jasnowidzem, żeby się zorientować, że napięcie momentalnie zawładnęło ciałem Yukke. Niewiadomo czemu, poczuł z tego powodu satysfakcję.
Gdy skończyli grać, Yukke szybko odłożył swoją gitarę i od razu podbiegł do kanapy, na której siedzieli Miya i Tatsurou.
- Hej, świetny występ – zawołał Miya i odsunął się, by zrobić miejsce Yusuke.
- Dzięki, co tu robicie? – zapytał blondyn uparcie starając się nie patrzeć na Tatsurou, co najwyraźniej mu nie wychodziło.
- Też zadaję sobie to pytanie – burknął Tatsurou odwracając wzrok.
- Przyszliśmy zobaczyć jak grasz – Miya mrugnął do Yukke ignorując pełną dezaprobatę ze strony Tatsu.
- Ja? – blondyn nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.
- Jesteśmy pod wrażeniem – Miya poklepał Yusuke po ramieniu, na co ten zarumienił się wściekle.
- Tylko nie wpadnij w samozachwyt – Tatsurou przewrócił oczyma.
- Dziękuję, że przyszliście – odezwał się Yukke nie zwracając uwagi na słowa czarnowłosego.
Tatsurou spojrzał w roześmiane oczy Yusuke. Znowu to uczucie, które omiotło go w momencie, gdy wtedy stali naprzeciwko siebie i się na siebie patrzyli. Bez mrugnięcia patrzyli teraz na siebie, jakby ktoś im za to płacił.
- E... – Yukke uśmiechnął się ponownie i spuścił głowę, by ukryć zmieszanie. – Skoro już tutaj jesteście... zapraszam do pseudo sekcji dla VIPów.
- VIPów? – Miya uniósł brew w zdziwieniu.
- Nie pytać, iść za mną – blondyn wstał i poszedł w kierunku sceny, a Miya i Tatsurou za nim.
Z szerokim uśmiechem na twarzy, Tatsurou opadł na najbliższą kanapę. Nigdy by nie pomyślał, że można się tak wspaniale bawić jedynie rozmawiając na dodatek z kompletnie nieznanymi ludźmi. Odgarniając grzywkę wpadającą mu do oczu, spojrzał na siedzącego gdzieś w kącie Miyę, który najwyraźniej złapał „bliski kontakt” z jakimś osobnikiem.
- Dobrze się bawisz? – usłyszał nagle spokojny głos zaraz przy uchu.
Odwrócił gwałtownie głowę i spojrzał prosto w zaspane oczy Yukke.
- Jak nigdy – parsknął Tatsurou. – A ty masz już chyba dość.
- Wypiłeś więcej – zauważył Yukke uśmiechając się szerzej.
- To nic nie znaczy – Tatsurou zaśmiał się podejrzanie szczerze jak na niego, po czym usiadł bokiem. – Macie tu jakieś miejsce, gdzie można spać?
Yukke wskazał palcem na drzwi gdzieś w końcu korytarza.
- Ale ja tam nie dojdę – Yukke zaśmiał się głośniej, zakrywając dłonią twarz. – Obawiam się, że nie dam rady...
Tatsurou spojrzał na drzwi, potem z powrotem na Yukke. Samemu nie do końca wierząc w to, co robi, nim Yukke zdążył się zorientować, wziął go na ręce, a chwilę później byli we wskazanym pokoju. Powoli położył Yusuke na łóżku i przykrył kocem. Wykorzystując fakt, że Tatsurou się nad nim pochyla, Yukke położył dłoń na jego ramieniu.
- Dziękuję, że przyszedłeś – wyszeptał z tym swoim nieśmiałym uśmiechem.
Czarnowłosy nie wyprostował się, nie odwrócił wzroku, ani nie parsknął śmiechem, mówiąc coś wymijającego. Pochylał się nadal nad Yukke i wpatrywał w jego uśmiechniętą twarz, jakby nie wiadomo co na niej wymalowanego było. Wiedział, że to nie przez alkohol, bo wcale tak dużo nie wypił, żeby nie móc się kontrolować. Ani nie przez atmosferę. To przez niego, przez samego Yusuke. Miał w sobie coś, co rozluźniło Tatsurou i właśnie w tym momencie sprawiało, że twarz wyższego zbliżała się coraz bardziej do jego twarzy. Dłoń Yukke przesunęła się na kark czarnowłosego. Yusuke pociągnął go ku sobie, a sam zaś uniósł się lekko, by ta i tak niewielka granica między nimi całkowicie zniknęła. Gdy ich wargi w końcu się spotkały, Tatsurou usiadł na łóżku, objął talię blondyna i przyciągnął go do siebie, podczas gdy ramiona Yukke oplotły szyję wyższego. Tatsurou popchnął blondyna własnym ciałem, tak, by obaj się położyli. Czując palce Yukke na własnej twarzy, Tatsu, nie kontrolując samego siebie, odsunął się od blondyna na minimalną odległość i przyłożył dłoń Yusuke do swoich ust, całując jej wnętrze.
W tym momencie, jakby opamiętał się nieco, spojrzał lekko zażenowany w oczy blondyna i już chciał się podnieść z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, gdy Yukke ponownie objął jego szyję i przyciągnął go do siebie mrucząc coś pod nosem.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się szeroko i w progu stanął nie kto inny jak Miya. Tatsurou gwałtownie odsunął się od Yukke patrząc najpierw na niego, potem na Miyę, potem znowu na blondyna.
- To...dzięki za imprezę... i ten... – wybąkał durnowato. – To cześć!
I niemalże wybiegł z pokoju, nie zauważając uśmiechu na twarzy Miyi.
+++
Tatsurou zamknął drzwi swojego biura i z uczuciem całkowitej ulgi usiadł na fotelu wyciągając nogi na biurku. Rozprawa zakończona sukcesem, bardzo prawdopodobne znaczniejsze dochody, zero kaca, czegóż chcieć więcej? Może odrobiny alkoholu, jakiegoś porządnego, żeby uczcić udany dzień.
Nagle rozległo się ciche pukanie do jego drzwi, a po sekundzie w progu stanęła lekko zmieszana sekretarka.
- Panie Iwagami, ma pan gościa – oznajmiła, po czym dodała niepewnie. – Twierdzi, że był umówiony.
- Skoro tak twierdzi, zaproś, zaproś – Tatsurou nie krył zdziwienia, jednak wstał, by powitać przybyłego. - Mam nadzieję, że nie jest to seryjny morderca wynajęty przez konkurencyjną firmę...
Sekretarka jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi, a następnie zniknęła za drzwiami. Na jej miejsce zaś wkroczył ów gość. Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Tatsurou.
- Yukke? – wymamrotał po dłuższej chwili milczenia.
- Cześć – odezwał się spokojnie blondyn i podszedł bliżej biurka.
- Co ty tu robisz?
- Też zadaję sobie to pytanie – odparł niższy mrugając do Tatsurou. – Wpadłem zapytać jak poszła rozprawa.
- Ale...skąd wiedziałeś gdzie mnie znaleźć? – wymamrotał czarnowłosy z lekka paniką w głosie. – I kto ci powiedział, że miałem rozprawę?
- Miya – Yukke wzruszył ramionami. – To źle, że mnie poinformował...?
Tatsurou pokiwał głową krzyżując ramiona na piersi. Mógł się domyśleć. Spojrzał ponownie na rozglądającego się po pomieszczeniu Yukke.
- Podobno praca za biurkiem jest najbardziej męcząca – odezwał się z uśmiechem blondyn. – Teraz się nie dziwię, że każdy wieczór spędzasz imprezując...
- Wiem, czemu tu jesteś – oznajmił Tatsurou obchodząc biurko i stając naprzeciwko niższego mężczyzny. – Chodzi o wczoraj, tak?
Yukke wyprostował się, uważnie patrząc w oczy Tatsurou, jakby tylko czekał na rozpoczęcie tego tematu.
- Było miło – stwierdził blondyn uśmiechając się niepewnie.
- Nie – przerwał mu Iwagami, jednak, czując, że powiedział to zbyt gwałtownie, zbliżył się bardziej do Yusuke i, nie patrząc mu w oczy, odezwał się ponownie. – To znaczy, tak, było miło. Bardzo, świetnie się bawiłem i ogólnie dziękuję za zaproszenie nas...tam, ale...
- Ale?
- Ale to się trochę wymknęło spod kontroli – Tatsurou podniósł wzrok na Yukke.
- Wymknęłoby się spod kontroli, gdybyśmy się ze sobą przespali, a to był przecież...
- Wiem, co to było – Tatsurou ponownie mu przerwał. – I właśnie dlatego uważam to za...posunięcie się za daleko.
- Przecież nikt nikogo do niczego nie zmuszał – powiedział cicho Yukke. – Jesteś dorosłym facetem, potrafisz chyba określić czego chcesz, a czego nie, prawda?
- Tak, ale... – Tatsurou spojrzał najpierw na sufit, potem na jakiś obrazek wiszący na ścianie, potem jeszcze gdzieś, wszędzie, tylko nie w oczy Yukke.
Blondyn chwycił jego podbródek i odwrócił mu twarz tak, by na siebie spojrzeli.
- Ale popełniłeś błąd i nie chcesz do tego wracać...? – zapytał półszeptem.
Tatsurou nie odpowiedział. Coś za bardzo gniotło go od środka, by mógł się odezwać. Coś mu nie pozwalało. Yukke pokręcił głową.
- Co cię podkusiło, Tatsu? – zapytał ponownie. – Nie mogłeś wybrać kogoś innego?
Gdy znowu nie usłyszał odpowiedzi, uśmiechnął się jakoś dziwnie, westchnął cicho, po czym ominął Tatsurou i podszedł do drzwi.
- Gdy spałeś z Satochi’m – odezwał się jeszcze, chwytając za klamkę. – nie pozwoliłeś mu się pocałować. Mam się czuć wyróżniony?
Ta chwila jaka minęła zanim usłyszał odgłos zamykanych drzwi, zdawała się być dla Tatsurou wiecznością. Bardzo nie podobało mu się to, że poczuł się jak śmieć. Bardzo.
+++
Miya bez pukania przekroczył próg mieszkania Tatsurou, ściągnął buty w korytarzu i wszedł do salonu, gdzie zastał przyjaciela bezczynnie siedzącego na fotelu i patrzącego gdzieś przed siebie.
- Cześć – odezwał się do Iwagami’ego, jednak nie usłyszał tego samego.
Wzruszył ramionami i udał się do kuchni. Po chwili wrócił z kubkiem gorącej herbaty, usiadł na kanapie i chwycił pilot od telewizora.
- Leci dzisiaj jakiś ciekawy film? – zapytał, a nie słysząc odpowiedzi począł przełączać kolejne kanały. – Jak widać, nie.
Spojrzał na Tatsurou i zmarszczył brwi.
- Gratuluję wygranej rozprawy, widzę, że wszystko zaczyna się układać.
Zero odzewu.
- Może to uczcimy? – zapytał ostrożnie. – Pójdziemy na striptiz?
Tatsurou jedynie pokręcił głową.
- Dobra, zaczynam się martwić, nie chcesz iść na striptiz! – Miya odrzucił pilota i pochylił się do przyjaciela. – Co ci jest?
Czarnowłosy ponownie pokręcił głową.
- Rozmawiałeś z Yukke?
Tatsurou spojrzał tępo na Miyę. Nie miał ochoty na rozmowę, na zwierzenia, na nic. Chciał posiedzieć w samotności. Miya, najwyraźniej to wyczuwając, poklepał przyjaciela po ramieniu, wstał i skierował się ku wyjściu.
- On ciebie nie skrzywił, Tatsurou – powiedział zakładając buty.
+++
Tatsurou wrzucił do koszyka kilka gazet i dwie puszki piwa, po czym skierował się w stronę kasy. Gdy spojrzał w jej kierunku zamarł w bezruchu, a serce zabiło mu trzy razy mocniej.
- Aż tyle brakuje? Jak to możliwe? – wymamrotał Yukke rozpaczliwie przeszukując portfel.
- Przykro mi, nie siedzę w kasie, gdyby tak było nie musiałby pan płacić w ogóle – kasjerka mrugnęła do czerwonego ze wstydu blondyna i spojrzała na wyliczoną sumę. – Ewentualnie może pan donieść jutro.
- Naprawdę? – Yukke spojrzał na nią z wdzięcznością. – Dziękuję, dziękuję! Obiecuję, że jutro zjawię się tu z samego rana i...
- Nie trzeba, ja zapłacę za tego pana – odezwał się głos za nim.
Yukke odwrócił się gwałtownie i najpierw zbladł, po czym jego policzki ponownie przybrały kolor dojrzałych pomidorów.
- Nie ma potrzeby... – wybąkał głupio. – Ja jutro zapłacę...
Nie zwracając na Yukke uwagi, Tatsurou zapłacił kasjerce za swoje i jego zakupy, po czym popchnął chłopaka do wyjścia.
Gdy znaleźli się na zewnątrz, Yukke odwrócił się przodem do Tatsurou i spojrzał mu w oczy.
- Nie musiałeś – odezwał się drżącym głosem.
- Ale chciałem – Tatsurou wzruszył ramionami i podszedł do swojego samochodu.
- Nie można robić wszystkiego co się chce, bo... – Yukke stanął za czarnowłosym, który powoli odwrócił się w jego stronę.
- Bo?
- Bo potem można tego żałować – wymamrotał blondyn spuszczając wzrok. – Dziękuję, że za mnie zapłaciłeś, ale naprawdę nie trzeba było. Jutro oddam ci pieniądze.
- Nie oddawaj, nie musisz – Tatsurou oparł się plecami o drzwi swojego samochodu i spojrzał na zarumienioną twarz Yukke. – Niczego w życiu nie żałuję.
- Tatsurou – Yusuke pokręcił głową w jakimś pełnym rozpaczy geście. – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie pocałowałeś? Bo ja tego chciałem? Całujesz każdego, kto tego chce?
- Nie – padła krótka odpowiedź.
- Więc dlaczego? I dlaczego, po tym jak to zrobiłeś, chcesz się zachowywać jakby tego nie było? Jakby nic się nie stało? – Yukke spojrzał w oczy Tatsurou i zbliżył się do niego jeszcze bardziej. – Dla mnie się stało. I wcale nie będę się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Nie...nie zakochuję się w każdym przechodniu...
Znowu to poczuł. To cholerne ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Znowu przyspieszone bicie serca i znowu te wielkie oczy Yukke, wpatrującego się w niego wyczekująco. Podniósł wzrok na blondyna, jednak nie był w stanie niczego powiedzieć. Yukke powiedział wystarczająco dużo.
- Milczeniem wszystkiego nie załatwisz – powiedział cicho Yusuke, ominął Tatsurou i poszedł w swoją stronę.
+++
- Patrzę na ciebie, Tatsurou, i jestem w głębokim szoku – odezwał się Miya, gdy czwartego dnia z rzędu przyszedł do mieszkania przyjaciela, a ten nadal siedział w tym samym miejscu, wpatrując się w ścianę.
- Ja też – padła krótka odpowiedź.
- Wiedziałem, że ten chłopak namiesza, ale nie wiedziałem, że zrobi z ciebie takiego trupa – parsknął niższy i usiadł naprzeciwko czarnowłosego.
- To nie...ehh... dobra, to jego wina – Tatsurou pokręcił głową.
- Dlaczego po prostu mu nie powiesz jak się przez niego czujesz? – Miya uśmiechnął się szerzej.
- Żeby to do niego dotarło, musi najpierw dotrzeć do mnie – warknął Iwagami i westchnął głośno.
- Uśmiechnij się, Tatsu! Zakochałeś się! – zawołał Miya i poklepał przyjaciela po udzie. – To dla ciebie jak terapia. I to skuteczna.
- Zjeżdżaj, to twoja wina.
- I jestem z tego dumny!
+++
Tatsurou jakby niepewnie wszedł do niewielkiego klubu gdzieś w rogu ciemnej ulicy. Spokojnie mijając kolejnych ludzi, całkowicie zajętych sobą, kierował się w stronę baru. Jak najbliżej niewielkiej sceny, na której właśnie występował znany mu już zespół. Tatsurou stanął z boku, wpatrując się w tylko jednego członka kapeli. Czekał aż Yukke go zauważy, jednak blondyn był całkowicie zajęty grą. Co jakiś czas tylko na moment podnosił wzrok, by spojrzeć na bawiących się gości, a zaraz potem ponownie spuszczał głowę wczuwając się w kolejne utwory. Tatsurou uśmiechnął się lekko i podszedł jeszcze bliżej spokojnie czekając na koniec występu. Gdy to nastąpiło, bez ceregieli wskoczył na scenę i podszedł od tyłu do Yukke.
- Mogę prosić o autograf? – wymamrotał mu do ucha pochylając się nad nim.
Yukke odwrócił się twarzą do niego i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
- Tatsurou... – wydusił w końcu.
- Tak właśnie mam na imię – zaśmiał się czarnowłosy. – Zdziwiony?
- Tak jakby... – Yukke uśmiechnął się niepewnie. – Chodź stąd, zaraz drugi zespół będzie wchodził.
To mówiąc, Yusuke chwycił dłoń wyższego i pociągnął go za sobą. Zeszli ze sceny i wkroczyli do niewielkiej garderoby (uprzednio upewniwszy się, że nikogo tam nie ma). Yukke zamknął drzwi i spojrzał pytająco na Tatsurou.
- Co tu robisz? – zapytał cicho. - I nie mów mi, że sam zadajesz sobie to pytanie.
- Sam zadaję sobie to pytanie – parsknął Tatsurou i podszedł do Yukke obejmując jego talię.
- Tatsu...? – Yukke ze zdziwieniem spojrzał mu w oczy.
- Ja też nie zakochuję się w każdym przechodniu – powiedział cicho Tatsurou i pochylił się do blondyna. – I, owszem, możesz czuć się wyróżniony.
Yukke najwyraźniej chciał coś powiedzieć, jednak Tatsurou szybko mu przeszkodził. Nie czekając na żadną odpowiedź Yusuke, pocałował go delikatnie, bez pasji, czule.
- Rozumiem – wymamrotał z uśmiechem Yukke, gdy odsunęli się od siebie.
Otoczył ramionami szyję czarnowłosego i przytulił się do niego, chichocząc cicho.
- Chyba zostawiłem portfel w mieszkaniu – powiedział po chwili Tatsurou i spojrzał z uśmiechem na Yusuke. – Nie pojechałbyś ze mną po niego?
- Pojechałbym – odparł Yukke kiwając lekko głową i wpatrując się rozradowanymi oczyma w wyższego.
Iwagami pocałował nos blondyna, po czym chwycił go za rękę i razem wyszli z garderoby.
+++
OWARI
by PROPHET
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|